Maska Kallos Blueberry
Maski do włosów Kallos od kilku lat cieszą się niesłabnącą popularnością. Niska cena i działanie wielu zachęca do ich kupna. Spośród wielu dostępnych wersji, ja tym razem zdecydowałam się na rewitalizującą maskę do włosów suchych, zniszczonych i po zabiegach chemicznych.
Przez zaufanie do marki Kallos zawsze wybieram największą, litrową pojemność masek. Wiem, że nie zawiodę się na ich działaniu, i z przyjemnością zużyję je do samego końca. Tym bardziej, że cena za tak dużą pojemność, to tylko kilkanaście złotych na iperfumy.pl.
Maseczka Blueberry zawiera ekstrakt z czarnej jagody, olej z awokado, a także wysoką zawartość antyoksydantów, składników mineralnych i witamin. Ma idealną konsystencję, dzięki czemu bezproblemowo rozprowadza się ją na włosach. Nie obciąża ich, a osoby, które nie mają problemów z nadmiernym przetłuszczaniem się włosów, mogą z powodzeniem aplikować ją także na skórę głowy (oczywiście w rozsądnej ilości). Maska bardzo dobrze nawilża, wygładza i odżywia włosy. Po jej zastosowaniu nie ma najmniejszych problemów z rozczesaniem ich, co czasami bywa moim utrapieniem, bo moje włosy mają tendencję do plątania. Kosmetyk pozytywnie wpływa na końcówki, zapobiegając ich rozdwajaniu. Jest bardzo wydajny, wystarczy na wiele miesięcy nawet częstego stosowania.
Maska Kallos Blueberry zaskoczyła mnie pozytywnie swoim zapachem. Nie przypomina on co prawda jagód, a bardzo kojarzy mi się z zapachem od Armaniego Acqua di Gioia. Jest bardzo świeży, z cytrusowo-owocową nutą.
Dajcie znać, czy lubicie maski Kallos i jeśli tak, to która wersja jest Waszą ulubioną :)
Przez zaufanie do marki Kallos zawsze wybieram największą, litrową pojemność masek. Wiem, że nie zawiodę się na ich działaniu, i z przyjemnością zużyję je do samego końca. Tym bardziej, że cena za tak dużą pojemność, to tylko kilkanaście złotych na iperfumy.pl.
Maseczka Blueberry zawiera ekstrakt z czarnej jagody, olej z awokado, a także wysoką zawartość antyoksydantów, składników mineralnych i witamin. Ma idealną konsystencję, dzięki czemu bezproblemowo rozprowadza się ją na włosach. Nie obciąża ich, a osoby, które nie mają problemów z nadmiernym przetłuszczaniem się włosów, mogą z powodzeniem aplikować ją także na skórę głowy (oczywiście w rozsądnej ilości). Maska bardzo dobrze nawilża, wygładza i odżywia włosy. Po jej zastosowaniu nie ma najmniejszych problemów z rozczesaniem ich, co czasami bywa moim utrapieniem, bo moje włosy mają tendencję do plątania. Kosmetyk pozytywnie wpływa na końcówki, zapobiegając ich rozdwajaniu. Jest bardzo wydajny, wystarczy na wiele miesięcy nawet częstego stosowania.
Maska Kallos Blueberry zaskoczyła mnie pozytywnie swoim zapachem. Nie przypomina on co prawda jagód, a bardzo kojarzy mi się z zapachem od Armaniego Acqua di Gioia. Jest bardzo świeży, z cytrusowo-owocową nutą.
Dajcie znać, czy lubicie maski Kallos i jeśli tak, to która wersja jest Waszą ulubioną :)
Zawsze chciałam wypróbować te maski
OdpowiedzUsuńTej wersji jeszcze nie miałam, ale arganową uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam maski z Kallosa ;) Tej wersji nie próbowałam, ale ta z proteinami mleka i keratynowa sprawdziły mi się rewelacyjnie ;)
OdpowiedzUsuńUżywałam tej z proteinami mleka, byla super 😊
UsuńUżywałam masek Kallos w wersji multiwitamina i keratyna. Obie sprawdziły się na moich włosach średnio ale chcę dać ostatnią szansę tej marce. W tym celu chciałam kupić wersję jagodową, a Twoja recenzja dodatkowo mnie do tego zachęciła. :)
OdpowiedzUsuńObserwuję blog i pozdrawiam. :)
Jeszcze nie używałam masek tej firmy, ale po przeczytaniu twojej recenzji chyba się skuszę na kupno. Pozdrawiam, obserwuję i zapraszam na mojego bloga :)
OdpowiedzUsuńclaudeeen.blogspot.com
Jedna z moich ulubionych, lubię jeszcze bananową i omega :)
OdpowiedzUsuńNa Kallosa obraziłam się kilka lat temu i od tego czasu omijam jego maski szerokim łukiem. Może pora dać mu kolejną szansę i skusić się na wersję jagodową... :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam taką konsystencję i zapach jest zachęcający :D
OdpowiedzUsuńtej wersji nie mialam :)
OdpowiedzUsuń