Perłowe cienie Inglot - 397 i 399
O cieniach z firmy Inglot słyszał już chyba każdy. Zbierają one pozytywne opinie, co wcale mnie nie dziwi. Sama mam w swojej kolekcji kilka cieni i z każdego jestem bardzo zadowolona. Dziś pokażę Wam dwa z nich. Będą to perłowe cienie Inglot, które nawet solo wyglądają na powiece świetnie i będą idealne do szybkich makijaży dziennych, jak i wieczorowych.
Jak już wspomniałam, posiadam dwa cienie z serii Pearl. Oba określiłabym jako perłowo-metaliczne. Nie wyglądają tanio, ani tandetnie, jak to ma miejsce w przypadku niektórych perłowych cieni. Pierwszy z nich o nr 397 ma piękny łososiowy odcień. Porównywany jest w internecie do cienia marki MAC o nazwie Naked Lunch, ale ja go nie miałam, więc nie wypowiem się na ten temat. Cień jest świetnie napigmentowany, nie osypuje się, blenduje się bez problemu. Nałożony na bazę pod cienie, utrzymuje się cały dzień i nie zbiera się w załamania powieki. Można stosować go na całą powiekę, albo pod łuk brwiowy, czy kąciki oczu w celu rozświetlenia. Cień ten przepięknie ożywia oko, dlatego sięgam po niego bardzo często.
Drugi cień o numerku 399 najlepiej prezentuje się moim zdaniem solo na powiece. Gdy chcę wykonać ekspresowy makijaż, to nałożenie go i roztarcie zajmuje dosłownie chwilę. Ma bardzo ładny odcień przybrudzonego różu z domieszką fioletu. Na powiece tworzy piękną poświatę. Mój ulubieniec :)
Oba cienie polecam osobom, które nie boją się używania perłowych cieni. Na iperfumy znajdziecie zarówno te dwa cienie, jak i wiele innych.
Używacie cieni Inglot? Które są Wasze ulubione? :)
Jak już wspomniałam, posiadam dwa cienie z serii Pearl. Oba określiłabym jako perłowo-metaliczne. Nie wyglądają tanio, ani tandetnie, jak to ma miejsce w przypadku niektórych perłowych cieni. Pierwszy z nich o nr 397 ma piękny łososiowy odcień. Porównywany jest w internecie do cienia marki MAC o nazwie Naked Lunch, ale ja go nie miałam, więc nie wypowiem się na ten temat. Cień jest świetnie napigmentowany, nie osypuje się, blenduje się bez problemu. Nałożony na bazę pod cienie, utrzymuje się cały dzień i nie zbiera się w załamania powieki. Można stosować go na całą powiekę, albo pod łuk brwiowy, czy kąciki oczu w celu rozświetlenia. Cień ten przepięknie ożywia oko, dlatego sięgam po niego bardzo często.
Drugi cień o numerku 399 najlepiej prezentuje się moim zdaniem solo na powiece. Gdy chcę wykonać ekspresowy makijaż, to nałożenie go i roztarcie zajmuje dosłownie chwilę. Ma bardzo ładny odcień przybrudzonego różu z domieszką fioletu. Na powiece tworzy piękną poświatę. Mój ulubieniec :)
Oba cienie polecam osobom, które nie boją się używania perłowych cieni. Na iperfumy znajdziecie zarówno te dwa cienie, jak i wiele innych.
Używacie cieni Inglot? Które są Wasze ulubione? :)
Kolorki cudne :)
OdpowiedzUsuńMoje kolorki :)
OdpowiedzUsuńŁadne, ja nigdy nie miałam cieni inglot za to moja kuzynka ma masę i uwielbia je.
OdpowiedzUsuńRzadko kiedy kończy się tylko na jednym :D
UsuńBardzo ładne cienie :D Lubię takie kolorki :D
OdpowiedzUsuńSuper kolorki, muszę kiedyś wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥ #Smile
Nasz blog - klik
Ja mam paletę inglota w sumie z 5 cieni ale właśnie w takiej kolorystyce :)
OdpowiedzUsuńZnam, używam i bardzo lubię cienie inglot. =)
OdpowiedzUsuńładne kolory :)
OdpowiedzUsuńśliczne, uwielbiam perłowe odcienie
OdpowiedzUsuńOstatnio bardzo rzadko używam cieni.
OdpowiedzUsuńjeszcze nie używałam tych cieni, ale kolorki mi sie podobają :)
OdpowiedzUsuńPo cienie sięgam rzadko ale jeżeli już to tylko po matowe :)
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie miałam cieni tej marki;)
OdpowiedzUsuńPiękne, typowo jesienne kolorki :)
OdpowiedzUsuń